Jest sobota 27 maja 2017 roku. Za piętnaście minut wybije 23 a ja jadę z moją nikonką na wcześniej już odwiedzaną, pieczołowicie wybraną pozycję oddaloną 3 kilometry od domu. Kierując wzrok na zachód zauważam diabelnie mocną łunę światła bijącego od schowanego za horyzont słońca. Mimo, że zaszło ono coś koło 21 to skutecznie zaświetla mi w tej chwili 40 procent nieboskłonu. Faktem tym się jakoś nie przejąłem, w końcu to od ponad roku (odkąd jestem szczęśliwym posiadaczem lornetki) pierwszy taki, starannie zaplanowany wypad. Czasu co niemiara - cała, choć krótka noc. Rzadko mi się zdarza dzień gdy nie trzeba rano zrywać się na nogi by brnąć przez życie a jeżeli już się zdarzy to pogoda niełaskawa jest dla obserwacji.
Dziś wszystko zdaje się dopisywać, niebo bez chmurki, patrzę na wschód i widzę mrowie gwiazd, odpalając samochód spojrzałem na termometr, pokazał zacne 17 stopni, jak to się mówi - "bedzie baja". Słów jeszcze kilka o mych planach obserwacyjnych na nadchodzącą noc, a te są dość przepastne. Wyszedłem z założenia, że lepiej obrać więcej celów i dobrnąć tylko do części, niźli być słabiej przygotowanym i zmarnować czas na oglądanie tego co już się zna skoro tyle nieznanego czeka na odkrycie.
Tak więc w obserwacjach za towarzysza obrałem Pana Harringtona i kilka z jego wspaniałych artykułów z serii Binocular Universe. Gwiazdozbiory, które chciałbym dziś odwiedzić to kolejno: Panna, Warkocz Bereniki, Wolarz, Korona Północy oraz Herkules...
"Kierunek, skręt w lewo i hop w polną dróżkę... stop", biorę leżak i plecak z zawieszonym nań statywem. Z głową skierowaną w stronę tego co tygryski lubią najbardziej wyruszyłem w górę wzgórza, po około 100 metrach dotarłem na miejsce, rozstawiłem statyw, usadowiłem lornetkę, rozłożyłem leżak. Jedziemy... 😎
Zacząłem w Pannie i Warkoczu Bereniki, zanim jednak otworzyłem Harringtona ustawiłem sobie ostrość korzystając z pomocy kilku obecnych w pobliżu gwiazd po czym spojrzałem w stronę króla planet Jowisza. Ten biednie mi jakoś wygląda a przyczyną tego jest to, że zanadto przytulił dziś do siebie Ganimedesa, Io i Europę. Dla mnie do wyłuskania pozostawił jedynie Kalisto płynącą samotnie po zachodniej stronie króla. Piękny jednak to widok i jak zawsze tak i teraz będąc w królewskim towarzystwie drgnęło coś we mnie i przepełniła mnie ta mieszanina uczuć nienazwana przez którą większość z nas tak bardzo kocha nocne niebo.
No nic, dosyć ckliwości obecnych, lecę szukać tych przyszłych. Zjeżdżam w dół do M104 i asteryzmu szczęki rekina, który jak gdzieś wyczytałem zdaje się chce pożreć sąsiadkę. Niestety mimo usilnych starań nie udało mi się wypatrzyć choćby mgiełkopodobnej gwiazdki oznaczającej obecność Sombrera. Spojrzałem w okolice zenitu i przebiegłem wzrokiem przez nieboskłon kierując się ku zachodowi. Niebo jest tu strasznie jasne, po zachodniej stronie praktycznie nie widać gwiazd, tylko kilka najjaśniejszych. Myślę, że powodem mojego niepowodzenia przy M104 jest właśnie to zaświetlenie, choć kwestii niedoświadczenia też nie wykluczam. Jeszcze raz spojrzałem na segregator z atlasem Johnsona, Spika, Porrima a M104 powinna być w pobliżu wyimaginowanego punktu określającego trzeci wierzchołek trójkąta prostokątnego ułożonego z tychże składników. Spróbowałem jeszcze raz i nic. Trudno się mówi, jak starczy czasu to wrócę tu troszkę później gdy choć troszkę zgaśnie ta łuna od Słońca.
Dalej już z pomocą Harringtona zacząłem polować na emki z "Królestwa Galaktyk" i tu czekała na mnie seria niepowodzeń. Tak jak kazał mój przewodnik odtwarzałem jego ścieżkę biegnącą od Deneboli poprzez te wszystkie cuda tylko tych cudów jakoś się wypatrzyć nie mogłem. Ciężko jest nawet coś konkretniejszego o tej według mnie zmarnowanej godzinie napisać bo... co tu pisać?
Bitą godzinę od około 23 do północy śmigałem z nikonką w pobliżu granicy Panny i Warkocza i nic. Ale jak? Co? Dlaczego? Czy to ja robię coś żle? Możliwe. Może to przez tą łunę? Bardzo prawdopodobne. A może lornetka 10x50 to jednak za mało na te rewiry? Pewnie po części też, nawet Harrington przy niektórych obiektach pisze, że dla potwierdzenia ich wyłapania potrzebuje apertury rzędu 15x70.
No ale tak będąc całkiem szczerym to nie mogę jednak tak stękać i biadolić gdyż coś tam jednak widziałem. Znalazłem w lornetce drogowskaz dany przez Harringtona, wzór z gwiazd układający się w kształt latawca a na północy wschód od niego zamajaczył mi jakiś duszek. Tak to nie było złudzenie, spojrzałem z ukosa, nie na wprost i jestem pewny, że ujrzałem M85... i znów, no nareszcie wróciło to uczucie...
Dalej popłynąłem w kierunku gammy Warkocza Bereniki i znajdującej się tam gromady Melotte 111 znanej także jako Gromada Warkocza. Ta jawiła mi się wyraźnie i mocno biła po oczach bielą większości swoich składników. Z powodzeniem rozdzieliłem na dwie gwiazdę 17 Comae, po czym czując już lekkie wyziębienie wstałem z leżaka w celu rozprostowania kości. W połowie polowania w Pannie zdjąłem lornetkę ze statywu i wygodnie usadowiłem się w do połowy położonym leżaku co jednak dało się teraz odczuć jako drętwienie nóg. Niepokoiła mnie też temperatura, to zdecydowanie nie było żadne 17 stopni ani nawet nie 15, odczuwałem już chłód bijący od jeziora umiejscowionego jakieś 500 metrów od mojej pozycji. Tak sobie teraz myślę, że będzie trzeba poszukać czegoś lepszego. Tu na tym wzgórzu, tak blisko jeziora jest chłodniej no i wilgotność wyższa co może przy obserwacjach lornetkowych nie powinno być jakąś straszną zaporą, ale gdy dołączy do mnie moja wymarzona synta 8 to wilgoć może ciut przeszkadzać.
Koniec rozmyślań, lecimy dalej do Herkulesa... Tak, to nie błąd do niego właśnie odpuszczając sobie zaplanowaną wizytę w Wolarzu i Koronie Północy, te dwa odwiedzę w innym terminie gdyż czas mnie już troszkę goni (jest 30 minut po północy) a dające się już odczuć zmęczenie i ogólne schłodzenie organizmu nie są pomocne w lornetkowaniu. Herkulesa jednak nie śmiem odpuścić. Jakoś nie miałem z nim jeszcze okazji obcować a koniecznie chciałem się z nim zmierzyć, tak więc skierowałem gołe oczy w odpowiednią stronę dokładnie pomiędzy Alphekką a Wegą i zlokalizowałem czworobok gwiazd zwany zwornikiem. Uzbrajając oczy w nikonkę spojrzałem na gwiazdę eta Her i ciut niżej i... tak jest!!! Euforia!!!
Najlepiej napisze wam słowo w słowo to co wtedy zapisałem w swoim podręcznym notatniku:
"Dotarłem do Herkulesa. Tyle się naczytałem, że bez pomocy żadnej mapki rozłożywszy leżak i wklęśniwszy w oparcie z paskiem na szyi i lornetką na pasku ostrożnie wycelowałem i ujrzałem... Boże jedyny cudo nad cuda - GROMADA HERKULESA... jak piękny to widok".
Zrobiłem także szkic, którym poniżej oficjalnie się chwalę. To mój szkic nr 3 licząc poprzedni szkic słońca oraz niechlujny szkic pasa Oriona (tego nie widzieliście i mam nadzieje nie zobaczycie bo bym się ze wstydu spalił).
M13 w centrum, na lewo tuż przy niej gwiazda zmienna HIP 81848, jasna gwiazda przy granicy pola widzenia na północ od M13 to Eta Herkulesa
Strasznie mi się spodobało to co tam ujrzałem. Już wiem, że jeszcze nieraz tu wrócę by napawać oczy tym widokiem, nie chodzi tu tylko o samą gromadę ale o okolicę bogatą w gwiazdy dostępne mojej nikonce. Wiele z nich niechcący lub trochę chcący musiałem odpuścić przy szkicowaniu by mnie świt nie zastał. Długo wpatrywałem się jeszcze po ukończeniu szkicu po czym ruszyłem na dalsze poszukiwania, wszak jeszcze jeden klejnot mnie ciągnął w Herkulesie. Ten jednak jest już poza zwornikiem i znajduję się na północ od gwiazd Eta i Pi Herkulesa. I znów wycelowałem i po krótkiej chwili upolowałem mniejszą siostrę M13 a mianowicie M92. Też pięknie jawiła się moim oczom, jest o około dwa razy mniejszym promieniu niźli większa siostrzyczka ale jasnością wiele nie odbiega. Nie sposób pomylić jej z czymkolwiek innym. To co ją od M13 odróżnia to fakt, że posiada pewne zimne pojaśnienie we wnętrzu tak jakby była bardziej skoncentrowana. Oczywiście ją także ująłem w szkicu tym razem nr 4:
M92 w centrum z widocznym pojaśnieniem centralnym
Szkicowanie M92 zajęło mi dużo czasu i na tym chciałem już zakończyć obserwacje lecz nie mogłem się powstrzymać i spróbowałem powrócić do moich ulubieńców do których mam duży sentyment z racji na to, że są to jedne z pierwszych zaobserwowanych przeze mnie obiektów. Są to Chichotki, Pierścionek z diamentem oraz M31. Oczywiście M31 widać było wyraźnie mimo, że była nisko i po tej jaśniejszej części nieboskłonu. Chichotek niestety nie upolowałem z powodu zaświetlenia właśnie a pierścionek jak zawsze śliczny z Polaris bijącą po oczach swym diamentowym blaskiem.
Koniec sesji obserwacyjnej wspominam dosyć zabawnie. Po spakowaniu sprzętu i sturlaniu się ze wzgórza do samochodu wszystko wsadziłem do bagażnika, wsiadłem do auta, zapaliłem silnik i już miałem odjeżdżać gdy wyjazd na drogę zastawił mi jakiś samochód, patrze w lusterko wsteczne i w blasku od białego światła cofania widzę bok srebrnego samochodu z niebieskim paskiem i napisem Policja. Wysiadam, podszedł do mnie znany mi z widzenia policjant i pyta czy coś się stało. Chwilę się we mnie wpatrywał jak mu powiedziałem czym się zajmuje, chyba nie wiedział co powiedzieć, sprawdził dokumenty i pojechał. I tym oto policyjnym akcentem zakończę swoją relację z nadzieją, że dalej będzie tylko lepiej.
Dziękuję i pozdrawiam wszystkich astrozakręconych 😃
Komentarze
Prześlij komentarz